Tego dnia z samego rana udaliśmy się w jedno z najbardziej lubianych przez nas miejsc w naszym kraju – pasmo Pienin. Minęliśmy Szczawnicę, by w Jaworkach wejść na zielony szlak wiodący przez doskonale nam znany Wąwóz Homole, poza który (mimo częstych wizyt w tym miejscu) jeszcze się nie zapędziliśmy. Po szybkim jego przemierzeniu dotarliśmy na Dubantowską Polanę i dalej na Rówienkę, z których roztaczała się rozległa panorama Beskidu Sądeckiego.
27. Wysoka (Wysokie Skałki) – 1050 m n.p.m. (Pieniny)
Jak na złość, mimo prognoz świecącego Słońca, nad grzbietami i przez ich wierzchołki przetaczały się chmury. Zdaliśmy sobie sprawę, że ze szczytu Wysokiej (1050 m n.p.m.), na którą szliśmy nic nie zobaczymy, szczególnie Tatr z ciekawej perspektywy. Niestety taka to już pora, że na bezchmurne niebo trafić dosyć ciężko. Po wejściu na kopułę szczytową Wysokiej zgodnie z przewidywaniem znaleźliśmy się w chmurach.
Po upamiętnieniu zdobycia najwyższego szczytu Pienin nie pozostało nam nic innego jak zejść i pomyśleć nad jakimś urozmaiceniem wyjazdu, gdyż czas mieliśmy całkiem dobry, a nad Szczawnicą przebijało się Słońce. Jednogłośnie zdecydowaliśmy, że jedziemy na Trzy Korony (982 m n.p.m.). Po cichu wierzyliśmy, że może uda nam się zobaczyć stamtąd Tatry. Po kilkudziesięciu minutach podróży dotarliśmy do Sromowców Niżnych, skąd prowadzi szlak na Trzy Korony.
Stąd też świetnie widać ów szczyt, który majestatycznie dominuje nad okolicą. Jak na złość przez charakterystyczne skaliste wierzchołki przetaczały się chmury ale już nie tak gęste jak w okolicach Wysokiej. Zdecydowaliśmy, że idziemy na górę i co ma być to będzie. Trawersując zbocze od jego wschodniej strony szybko dotarliśmy na Koszarzyska, gdzie szlak z zielonego zamieniliśmy na niebieski, a następnie dotarliśmy do przełęczy Niedźwiadki skąd już zostało tylko wejść na szczyt. Charakterystyczna dla Trzech Koron jest metalowa platforma widokowa na Okrąglicy, dzięki której ze skalistego wierzchołka można wokół podziwiać rozległą panoramę. My… …trafiliśmy głowami w chmury i znów nie było nic widać. Jedyne co było w zasięgu naszego wzroku to stromy, wręcz pionowy spad, część Sromowców Niżnych i mały fragment Dunajca. Kiedy już szykowaliśmy się do zejścia z platformy, nagle od zachodu intensywnie zawiało i jakby zaczęło się przecierać. Po chwili i my przecieraliśmy oczy ze zdumienia, bo było nam dane zobaczyć z tego miejsca majaczące w oddali Tatry.
To była nasza nagroda za wytrwałość tego dnia. Owa chwila nie trwała długo, ale zdążyliśmy nacieszyć wzrok i nasyceni ruszyliśmy w dół kierując się dalej szlakiem niebieskim na przełęcz Szopka (Chwała Bogu), by tam zejść szlakiem żółtym do Sromowców, gdzie zostawiliśmy samochód. Po drodze mijaliśmy pierwszych napotkanych turystów i ratownika GOPR. Więcej żywych istot tego dnia na szlakach nie widzieliśmy. Gdy doszliśmy do przełęczy, jakby na pożegnanie beskidzkiego epizodu korony zobaczyliśmy zachodzące Słońce nad granią odległych Mięguszowieckich Szczytów. Stąd Tatry było widać naprawdę wspaniale. Tak oto zamykamy kolejny, beskidzki tym razem rozdział w całym cyklu. Czekają na nas już tylko Góry Świętokrzyskie gdzie już niebawem pojawimy się, by świętować na szczycie Łysicy zdobycie Korony Gór Polski w ciągu jednego roku kalendarzowego. Chyba nam się uda 🙂
Bartek